„Robak, jaki jest, każdy widzi…” – tak mógłby napisać ks. Benedykt Chmielowski, autor XVIII-wiecznych „Nowych Aten”. Wolał jednak napisać o koniu. Jaki są zatem robale?

Każdy wie: obłe, blade, tłuste, oślizgłe, niemiłe, obrzydliwe… Według Słownika PWN to „wszelkiego rodzaju robaki, zwłaszcza insekty i pasożyty”. A przecież Księga Rodzaju, wyliczająca: „wielkie potwory morskie i wszelkiego rodzaju pływające istoty żywe (…) wszelkie ptactwo skrzydlate (…) bydło (…) dzikie zwierzęta według ich rodzajów (…)” mówi również o „zwierzętach pełzających” ! – jak nic chodzi o robale ! Skoro są dziełem Stwórcy, patrzmy na nie z sympatią ! I niech mają swój dzień ! Wprawdzie „nonsensopedia.wikia.com” go nie wymienia, ale jest już obchodzony, na razie w przedszkolach i podstawówkach. I przypada na początek wiosny ! Gdy przyroda otrząsa się z zimy, a my sami patrzymy na świat weselszym okiem, spójrzmy z łagodniej na robala ! Zdefiniować go trudno: bezkręgowiec obły i miękki, dłuższy niż szerszy. Wprawdzie prawdziwe „robaki” to – wg Wikipedii – „w zoologii, przestarzały termin określający wyróżniany dawniej w systematyce organizmów typ bezkręgowców, który zawierał robaki płaskie i robaki obłe, a także wstężniaki i pierścienice.”, „robale”, choć nieoficjalne, są znacznie pojemniejsze, i można wrzucić do nich wszystko, co jest małe, wijące się i obrzydliwe.To że Dzień Robala pełznie już przez przedszkola i szkoły ma głębszy sens. Robale trzeba polubić ! I oswoić się z myślą, że niebawem mogą wpełznąć także na nasze stoły. 28 października 2015 r. Parlament Europejski dopuścił „nową żywność” ! A już dziś można kupić, m. in. suszone świerszcze, mączniaki, szarańczę – wszystko bogate w białko, błonnik, zdrowe tłuszcze, żelazo, wapń, witaminę B12 (bardzo nam potrzebną!), aminokwasy egzogenne (potrzebne jeszcze bardziej – organizm ludzki ich nie produkuje) ! Oswajajmy się zatem z robalami i patrzmy na nie z sympatią, jeśli nie z apetytem ! Zwłaszcza w parkach krajobrazowych, gdzie robale powinny cieszyć się pełnią swobód przyrodniczych i żyć w spokoju. I wyzbywajmy się uprzedzeń; wprawdzie komary, muchy i szarańczę wymienia się wśród dziesięciu plag egipskich, ale tą samą szarańczą żywił się Jan Chrzciciel, a trochę później nasza szlachta kresowa delektowała się szarańczą na miodzie. Ponoć wagowo robali jest więcej niż wszystkich kręgowców, z ludźmi włącznie, a my sami w ciągu naszego życia bezwiednie zjadamy ich nawet trzy kilogramy ! Robale górą ! Kto nie wierzy, niech przeczyta: „Robale rządzą światem” Davida MacNeala.

Niespodziewana wiadomość z Internetu: W środę, 8 marca br. w Pekinie spadł deszcz robaków, które upstrzyły dachy, ulice i samochody. Władze nakazały mieszkańcom, aby nie wychodzili z domów bez wyraźnych powodów. Nie udało się uzyskać informacji na temat istoty zjawiska. Rząd Chiński stanowiska nie zajął. Pojawiły się różne hipotezy - mniej lub bardziej fantastyczne i złowieszcze. Inne pogłoski mówią, iż było to spowodowane splotem warunków pogodowych i pełni księżyca.

 

Staropolski przepis na szarańczę w miodzie – ponoć bardzo apetyczną:

Weźmij: dużą garść szarańczy, łyżkę miodu, daktyli i fig suszonych wedle upodobania, prażonego sezamu, miażdżonego imbiru, cebuli, pieprzu zielonego i czarnego, soli, i co tam jeszcze lubisz, posmaż to na oleju z sezamu, dodaj fruktów zamorskich a soczystych, i pogotuj. I zaraz w garnku na stół podawaj, gości częstuj, trunku nie żałuj !

 Oprac. SP. Oddział Terenowy Bolimowskiego Parku Krajobrazowego. Fot. Kinga Nowak i Stanisław Pytliński.